Wiem, że po ptokach, bo wigilia już za nami, ale to najlepszy barszcz jaki jadłem w życiu godny zapamiętania i polecenia na następny rok.
- 1 kg buraków (obranych i startych na średnich oczkach)
- włoszczyzna
- 2 jabłka ze skórką (pozbawione gniazd nasiennych i pokrojone w ćwiartki)
- 5 ziarenek ziela angielskiego
- 5 ziarenek czarnego pieprzu
- 3 ząbki czosnku
- 1 listek laurowy
- 5 suszonych grzybów
- 2 łyżki soku z cytryny
- 2 goździki
- 1/2 łyżeczki suszonego majeranku
- sól, pieprz
- woda
Buraki, jabłka i obraną włoszczyznę zalewamy wodą tak, by sięgała 3-4 cm powyżej warzyw. Dodajemy ziele angielskie, pieprz, liść laurowy, grzyby, goździki, czosnek i sok z cytryny (zamiast soku z cytryny możemy użyć octu). Zagotowujemy, zmniejszamy ogień i gotujemy tak długo, aż buraki puszczą puszczą dużo soku, a warzywa będą miękkie. Zupę zdejmujemy z gazu, dodajemy roztarty majeranek i zostawiamy na noc. Następnego dnia barszcz przecedzamy przez gęste sito, lekko podgrzewamy i doprawiamy solą i pieprzem.